Zabrakło mi w nim tylko ostatecznego poniżenia Silverhielma na oczach kolegów.
Dokładnie, dawno mnie żaden film tak nie wciągnął. Kibicowałem głównemu bohaterowi od początku. Bardzo dobrze też dobrali tych negatywnych bohaterów, takie typowe cioty które muszę się wyżywać żeby coś sobie udowodnić, w końcówce zmienił bym jedynie właśnie sposób upokorzenia głównej cioty, dodał spotkanie z Marią i zmienił ostateczne starcie z ojczymem, powiedzmy wyrwał mu ten bat i przypierdzielił mu kilka razy, chociaż chodziło chyba o to że następna ciota wystraszyła się samych słów, bo w sumie koleś który bije kobietę, jest wart mniej niż guma do żucia którą nadepnę na chodniku.... mam dla niej więcej szacunku niż dla takiego gościa.