Myślę, że wiele osób ocenia film nisko, bo nie widzi pewnej możliwości interpretacyjnej, nie twierdzę, oczywiście, że jedynej. Moim zdaniem ten film pokazuje, jak we współczesnym świecie robi się naprawdę duże pieniądze - naginając przepisy, krzywdząc słabszych, bezwzględnie niszcząc innych. Dlatego film wzbudza w widzach niepokój, nie chcemy się zgodzić z takim światem, no bo: "Jak to? Taka zła postać ma takie szczęście? Pławi się w luksusach? To niesprawiedliwe" - myślimy. Jednak przecież wiemy, że w naszym świecie, nie tylko filmowym, dobry nie zawsze wygrywa, a złego nie zawsze spotyka kara. Marla Grayson w telewizji mówi o swoim sukcesie słowami wielu celebrytów i bogaczy, słyszeliśmy tę śpiewkę tysiące razy - "ciężka praca, determinacja, odwaga" - przecież to jest nieprawda, chcemy krzyknąć. Owszem, to nie jest prawda i zwykle nie jest to prawda. Film warto obejrzeć, chociażby po to, by poczuć właśnie tę niezgodę na tak skonstruowaną rzeczywistość.
A mnie się nie wydaje, że chodzi o przesłanie. To jest ok. Piszę to z perspektywy osoby, która czekała na ten film bo czytała prawdziwe historie z USA właśnie o ubezwłasnowolnianiu w ten sposób osób starszych...
Chodzi o to, że twórcom nie udało się poprowadzić widza zgodnie z zamierzeniami. Z kilku względów. Po pierwsze od połowy filmu nasze bohaterki z drapieżcy stają się ofiarami. Ale scenarzystom/reżyserowi nie udało się kupić nam w jakiejkolwiek sympatii dla nich. Dlatego widzów irytuje to, że im się udaje przeżyć, bo im nie kibicują. I skoro widz nie chce iść tym tropem, przeciąganie tego na połowe filmu daje mu strasznie cięgi, męczy widza. Film się wręcz przez to wydłuża i robi się irytujący...
między innymi też dlatego, że historia zaczyna się poważnie -- główna bohaterka jest naprawdę zimną suką... i gdy pojawia się mafia. Jest ona śmieszna. Zabawna. Postaci są zbyt przerysowane, bliżej im do komedii. Zabawna, nieudolna mafia. I zmiana całkiem klimatu filmu, pomieszanie z poplątaniem. Irytowało mnie to, że rosyjska mafia okazuje się za słaba w walce z jedną urzędniczką... nie przekonuje mnie. Scenariusz w tym miejscu jest słaby. Lepiej gdyby Marla wydostała się z auta... próbowała wypłynąć i na końcu utonęła. Bo ...po prostu przeliczyła się. Albo skrócono część jej dopadnięcia. Bo sama końców jest moim zdaniem bardzo dobra.
gdybym miała wyciąć 1/3 filmy. Jak Marla więzi staruszków, szef mafii wpierw ją próbuje dopaść, dopada a ona mu mówi, że odda mu matkę, odda diamenty i zacznie dla niego zarabiać i ten się skusi, sfinalizuje jej firmę, a na końcu Marla ginie z rąk biednego i zdesperowanego człowieka to byłaby dla mnie petarda. I prawdziwa satyra na kapitalim. I piękna satyra na sytuację w Europie i USA, gdzie bogaci i pazerni dochrapali się do władzy aż przyszedł biedny frajer i pokazał im faka (tak odbieram wygraną np Trumpa w poprzendich wyborach, czy wybory w wielkiej brytanii
)
Wszystko ok, nie mówię, że ten film jest doskonały. Ma dłużyzny, ale przerysowany jest, bo to czarna komedia.
PS: przecież Trump nie był i nie jest biedny...
Może gdyby to właśnie była komedia, ludziom byłoby lżej znieść tę rozpacz po seansie. Człowiek często jest rozczarowany komedią, bo i humory mamy różne. Ale to komedią nie jest. I naprawdę nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś potrafi to zinterpretować, czy też nie.
Chciałam jeszcze dodać, że bohaterowie nie muszą wzbudzać sympatii, ważne, żeby wzbudzali jakieś emocje, Marla wzbudza - niechęć, a nawet nienawiść - chcemy, by ktoś ją załatwił. Moim zdaniem film jest pomysłowy, dobrze nakręcony, ładnie wygląda, owszem, początek lepszy, potem nie wszystko grało, ale i tak film jest dobry.
Zgadzam się w 100%. I nie widzę, jak tu wiele pisze, że Marla ma wzbudzać sympatie. Niby czemu? Ona jest tą złą, jak i mafia karła jest zła. "Trafiła kosa na kamień".
Może chciał pokazać ale tego nie zrobił albo zrobił to źle. Z jednej strony dostajemy babę (normalnie od takich pyskówek do kogoś kto ma prawo w 4 literach w tym momencie wyłapałaby kilka kulek i tu można by zakończyć cały film) co żeruje na krzywdzie innych a z drugiej upośledzoną mafię, która też to robi. Widz stoi w rozkroku i nie wie komu "kibicować", bo każdy jest zły. Jeśli już chcieli pokazać ten problem to wystarczyło wywalić mafię, dać zwykłego członka rodziny, który walczy drogą sądową z całym tym procederem, nie koniecznie kończącym się happy endem. Jedyne co dostaliśmy to dobry początek, ukazujący problem i resztę opakowaną w bzdurną "komedyjkę" z absurdami i bez jakiegokolwiek przesłania. Nie no, w sumie było jedne, "silne babki". Czy to ma sens i było tu potrzebne? Nie ale wrzucimy bo tak.
Co do obejrzenia? Nie, nie warto. Szkoda czasu. Są inne lepsze produkcje, które ukazują jak silniejsi gnoją słabszego i to przez połowę życia.
A mnie się wydaje, że taki film, że Marla walczy z członkiem rodziny byłby czymś, co widzieliśmy setki razy, tutaj twórcy łamią konwencję, bawią się nią, mieszają gatunki i to jest świetne.
No właśnie. Taki schemat jest juz ograny, a tu dostajemy coś nowego.
I naprawdę nie musimy komukolwiek kibicować, skoro każdy jest "zły".
Na marginesie jesli już, to kibicowałabym matce karła.
Nie rozumiem tego podejścia, że w filmie należy komuś "kibicować". To film a nie mecz piłki nożnej.