Recenzja filmu

Dogville (2003)
Lars von Trier
Nicole Kidman
Stellan Skarsgård

Pieski świat

Lata 30., czas wielkiego kryzysu. Małe miasteczko w Górach Skalistych. Widzimy kontur gór wyłaniający się z półmroku. Postacie przemierzają ścieżki namalowane białą farbą do swoich domów
Lata 30., czas wielkiego kryzysu. Małe miasteczko w Górach Skalistych. Widzimy kontur gór wyłaniający się z półmroku. Postacie przemierzają ścieżki namalowane białą farbą do swoich domów oznaczonych w ten sam umowny sposób. Kilka przypadkowych sprzętów, umownych rekwizytów i napis "dog" zamiast "prawdziwego psa". Przygnębiający i dziwny wygląd ma Dogville z filmu Larsa von Triera i smutna jest opowieść o nim. Von Trierowi nie sposób odmówić oryginalności, a kontrowersje i oczekiwanie towarzyszą każdemu realizowanemu przez niego przedsięwzięciu. Reżyser przyzwyczaił widzów do ambitnego kina i mogę zapewnić, że i tym razem wielbiciele talentu mistrza nie poczują się rozczarowani. Jego najnowszy projekt – "Dogville" to pierwszy film nowej trylogii nazwanej "U, S i A" - zamieszanie wywoływał już w trakcie realizacji, a krytycy zza oceanu podnosili, że von Trier przygotowuje paszkwil na Amerykę (tego rodzaju pretensje pojawiły się już przy jego poprzednim filmie "Tańcząc w ciemnościach"). Zarzucano mu, że nigdy nie odwiedził tego kraju, na co z rozbrajającą przewrotnością odpowiadał, że twórcy "Casablanki" – obrazu wszech czasów, również nie widzieli Casablanki, zanim przystąpili do realizacji filmu. I kiedy wszyscy wokół zastanawiali się, jak tym razem von Trier poradzi sobie z tematem, ekscentryczny Duńczyk, który programowo nie lata samolotem, udowodnił, że nie musi być naocznym świadkiem pewnych zjawisk i zdarzeń, a tego rodzaju bezpośrednie doświadczenia nie są mu potrzebne i jak zawsze złamał wszelkie reguły. To Ameryka z mojego punktu widzenia - zaznaczał reżyser, pokazując swoją oryginalną rzeczywistość przy pomocy białej farby. Linie namalowane w studiu filmowym symbolizują miasteczko, jakich wiele. Ludzie są tu tacy jak wszędzie, a małość, próżność, zakłamanie, które królują w Dogville, to przecież pojęcia uniwersalne. Na ile to uogólnienie, na ile konkretyzacja? Na to pytanie każdy sam powinien sobie odpowiedzieć, bo w to, że coś w filmie jest dziełem przypadku, nikt chyba nie uwierzy. Najciekawsze w "Dogville" są postacie z ich lękami i słabościami i relacje między nimi oraz, jak to u von Triera, jednostka, która cierpi i poświęca się dla większości. Film Larsa von Triera to studium władzy, które w pomysłowy sposób pokazuje, co dzieje się z człowiekiem, gdy nagle los drugiej osoby znajduje się w jego rękach. Czy ludzie z natury są źli, czy po prostu zwyczajni i ludzcy? Uciekająca przed gangsterami Grace szuka kryjówki w Dogville. Chce schronić się przed swymi prześladowcami, ale poszukuje również oazy, która pozwoli jej odseparować się od świata pełnego zła i ludzkiej krzywdy. W zamian za pozwolenie pozostania w Dogville, jego mieszkańcy pod przewodnictwem miejscowego pisarza-filozofa Toma postanawiają, że Grace będzie wykonywać drobne prace na ich rzecz. Dziewczyna ma 2 tygodnie, żeby przekonać ich do siebie i stopniowo odnajduje sens w tych prostych niepotrzebnych czynnościach. Eksperyment udaje się (nie bez sprzeciwu jednostek) i Grace może pozostać w miasteczku, które gwarantuje jej bezpieczeństwo. Jednak pewnego dnia Dogville żąda zapłaty za swą wielkoduszność, ponieważ ryzyko związane z ukrywaniem uciekinierki jest bardzo duże. Mieszkańcy Dogville nie są ani gorsi, ani lepsi od innych i mają zwyczajne ludzkie słabości - piją, chodzą do burdelu, kłamią i pod płaszczykiem normalności ukrywają ułomności ludzkiego charakteru. To piękne miasteczko, gdzie ludzie mają swoje marzenia - tak mówi Grace, kiedy przybywa do Dogville, bo dla niej pospolitość i pozytywna zwykłość tego miejsca mieszkańców nie jest wadą. Okazuje się jednak, że zwyczajność ma rozmaite oblicza. Razem z Grace obserwujemy powolne narodziny okrucieństwa u ludzi, którym dano władzę i którzy widząc, że życie kobiety jest w ich rękach, intuicyjnie poszukają słabego punktu i biją tam, gdzie najbardziej boli, to zadziwiające z jaką intuicją to czynią. Każdy z bohaterów jest inny i na swój sposób ciekawy. Na uwagę zasługuje postać zakochanego w Grace Toma (Paul Bettany), który chcąc ją ocalić, z własnej woli i z wielkim zapałem podejmuje się tej misji. Walcząc ze złem, wierzy w swoje ideały, ale nagina rzeczywistość do wyobrażeń o niej, siebie samego widząc nieustannie w doskonałym świetle. W "Dogville" wszyscy w jakimś stopniu ulegają złu, zarówno z Toma jak i z Grace "wychodzi prawdziwy człowiek", bo niby czemu oni mieliby się różnić się od innych? W filmie von Triera wystąpiły wielkie hollywoodzkie gwiazdy i chociaż jego fani z reguły kochają gwiazdorskie kino i czerwone dywany w nieco mniejszym stopniu, to nie sposób udawać, że zatrudnienie takich sław jak Nicole Kidman, Paul Bettany, Lauren Bacall, James Caan jest dla filmu bez znaczenia. To ogromne wyzwanie, ponieważ to, co w innych filmach można przedstawić za pomocą montażu, plenerów i muzyki, tu wyrażane jest przez grę aktorską, naprawdę wspaniałą. Duże brawa należą się Nicole Kidman, która jest tu zupełnie "wyprana" z gwiazdorstwa, to jedna z jej najlepszych ról. Trzeba przyznać, że ta surowość filmu intensyfikuje siłę wyrazu i daje aktorom zupełnie nowe możliwości. Okazuje się, że kamera i aktor wystarczą, żeby zrobić dobry film, tylko nad wszystkim musi się jeszcze unosić duch i talent Larsa von Triera. Obraz von Triera jest mało filmowy, więcej w nim teatru i teatralności. Całość składająca się z prologu i 9 części, gdzie narrator głosem Johna Hurta przedstawia wydarzenia, tworzy opowieść rodem z tragedii greckiej. Nie sposób nie dostrzec w filmie inspiracji, do których zresztą przyznawał się reżyser, wspominając o teatrze Bertolta Brechta, piosence Kurta Weilla i Brechta pt. "Jenny piratka" z "Opery za trzy grosze", a także o fascynacji teatrem telewizji. Oglądając film nie ma się zupełnie wrażenia sztuczności i jeśli nawet, jak twierdzą niektórzy, von Trier sili się na oryginalność, to jest to oryginalność w najlepszym wydaniu, bo obraz przy wykorzystaniu minimalnych środków przykuwa na 3 godziny do fotela. Narysowany świat i zaplanowana umowność powodują, że widz ma ogromne pole do interpretacji. To od nas zależy na ile zdecydujemy się wniknąć w kolejne "królestwo" von Triera, w mroczną rzeczywistość pewnego miasteczka w Górach Skalistych. Zobaczymy Dogville takie jak chcemy, trzeba tylko pogrążyć się w półmroku i pozwolić, żeby nasza wyobraźnia "zatańczyła w ciemnościach".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
...uciekinierką znikąd stającą się w niezwykle krótkim czasie ofiarą swoich prześladowców, oprawcą, który... czytaj więcej
Dogville już przed oficjalną premierą budziło emocje. Zadebiutował na festiwalu filmowym w Cannes i choć... czytaj więcej
Dogville wita nas nietypowo - domami bez ścian, w których przez cały czas obserwować możemy krzątających... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones