Listopad 1942 roku, Stalingrad. Grupa rosyjskich żołnierzy zaciekle broni strategicznego budynku, stawiając opór bezwzględnej niemieckiej armii. Między nimi a mieszkającymi w zniszczonym mieście dwiema kobietami tworzą się bardzo silne więzi. Wokół toczy się najkrwawsza bitwa w historii ludzkości, która rani wszystkich. Dramat przeżywają żołnierze, cywile, ale również i niemieccy najeźdźcy. Lecz nawet w najstraszniejszej bitwie jest miejsce na miłość i nadzieję.
Film od strony wizualnej i efektów specjalnych bez zarzutu. Czy jest kontrowersyjny? Pewnie większość widowni w Polsce
oczekiwałaby aby pokazywał Armię Czerwoną jako bandę bezwzględnych zbrodniarzy, brutali, gwałcicieli, opojów i
prymitywów. Wtedy byłby Ok. Problem w tym, że każda nacja kręci filmy o II wojnie...
To nie chodzi o to, że Ruskie, czy że propaganda jakaś ale film po prostu jest denny. Siedzą w tej ruinie i przeżywają. Przeżywają dramaty, rozkminy jakieś, romanse. Taka perfumowana wojna do obrzydliwości.
Zwolnione tempo pozwala spokojnie kontemplować prostactwo przekazu twórcy. Nawet przedstawienie się imieniem Katia zostało zaakcentowane spowolnieniem. Całość filmu doskonale wpisuje się w poetykę kina radzieckiego, gdzie Wania jednym granatem niszczy trzy czołgi, Niemcy są ślepi i głupi, a patos aż kipi.
Pośród morza...
Putin nie żałował pieniędzy na film, który ma wzbudzać nastroje patriotyczne wśród rodaków - taki cel ten film spełnia. Szkoda, że my nie potrafimy wziąć z nich przykładu. Film o wybitnym człowieku Witoldzie Pileckim został kompletnie zmarnowany...